I Ty możesz zostać dobrym rodzicem
Agnieszka Borowicz
„Wasze dzieci nie są waszą własnością…” K. Gibran
Jest godzina 17.30. Niespiesznie zbiera się w niewielkiej salce grupa około dziesięciu rodziców. Na ogół pojawiają się mamy, wkrótce jednak okazuje się, że na spotkaniu będzie też trzech ojców. Nowoprzybyli rozglądają się nieco zagubieni, w oczach niektórych widać niepewność – czy dobrze trafiłam, czy tu nauczę się lepszych kontaktów z moim dzieckiem? Czy znajdę odpowiedzi na najbardziej palące, bo powstałe w ciągu bieżącego tygodnia lub miesiąca pytania? Jak postępować teraz - gdy pokój nieposprzątany a rodzeństwo wciąż się kłóci - aby moje dziecko wyrosło w przyszłości na mądrego, niezależnego, a przede wszystkim umiejącego kochać człowieka? I co zrobić, gdy córka nie chce ubierać się rano, aby pójść do przedszkola, a syn znów przyniósł do domu jedynkę? Czy coś na to poradzą te dwie młode psycholożki, które mają prowadzić grupę?
Taki lub podobny monolog wewnętrzny może towarzyszyć każdemu wrażliwemu i zatroskanemu o prawidłowy rozwój dziecka rodzicowi, który szuka skutecznej pomocy przy rozwiązywaniu pojawiających się problemów wychowawczych. Specjalnie dla takich rodziców, jak i dla tych, którzy czują się bezradni wobec zachowania swojej pociechy od kilkunastu lat W Polsce organizowane są warsztaty Szkoły dla Rodziców i Wychowawców. W 1990 roku Zofia Śpiewak, psycholog z Gdańska, po raz pierwszy zetknęła się z amerykańskim wydaniem książki A. Faber, E. Mazlish „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby do nas mówiły”. Zafascynowana nowym i jakże twórczym podejściem dołożyła starań, aby ruszyły spotkania dla rodziców, co miało miejsce rok później. Z czasem zaadaptowano amerykańskie idee na grunt polski, a program zaczął być znany pod nazwą Szkoły dla Rodziców i Wychowawców. Joanna Sakowska, psycholog, rozszerzyła scenariusze zajęć oraz przygotowała materiały pomocnicze dla prowadzących zajęcia, które zostały wydane przez Centrum Metodyczne Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej w Warszawie.
Motto Szkoły brzmi: „Wychowywać to kochać i wymagać”. Współcześnie w psychologii już mało kto promuje podejście liberalne w wychowaniu, powszechnie znane jako „bezstresowe”. Zwyczajnie się nie sprawdziło.
Obecne czasy są na tyle jednak wymagające dla dorosłych, że coraz częściej zastanawiają się oni jak dobrze zająć się swoimi dziećmi, jak je przygotować właściwie do życia, aby były szczęśliwe i odnosiły sukces. Nie tylko przecież chodzi o to, aby zorganizować dziecku czas w ramach zajęć pozalekcyjnych, rozwijając jego możliwości intelektualne. Prawdopodobnie to, co określamy sukcesem (dobry zawód, posiadanie dóbr materialnych, zajęcie dobrej pozycji społecznej) w większym stopniu zależy od umiejętności społeczno – emocjonalnych osoby niż od jej walorów intelektualnych. Zdarza się nie tak rzadko, że osoby obdarzone wysokim poziomem IQ nie osiągają tego, co sobie zamierzyły lub żyją poniżej swoich możliwości, ponieważ kiepsko radzą sobie z własnymi uczuciami i potrzebami emocjonalnymi, kontaktami osobistymi, nie potrafią uporać się z presją emocjonalną wywieraną przez innych. Z kolei dzieci wykazujące się przeciętnymi możliwościami umysłowymi mogą być o wiele szczęśliwsze i skuteczne w kontaktach międzyludzkich oraz w realizowaniu swoich celów, gdy potrafią zaobserwować co się dzieje w uczuciach, pragnieniach i dążeniach oraz rozsądnie i samodzielnie sobą pokierować.
Powszechnie wiadomym jest, że człowiek szczęśliwy, to człowiek kochany i umiejący kochać. Jednak nie znamy już tak dobrze „waluty miłości”. Co nią jest? Czas jaki dajemy z uwagą drugiej osobie, a zwłaszcza dziecku, choć nie bezwzględnie. Nie trzeba przecież rozmawiać z kimś cały dzień, aby ta osoba poczuła ulgę. Jeszcze bardziej istotne jest poczucie – że dziecko jest przez nas rozumiane i przyjęte z tym, co przeżywa i jakie w danej chwili jest – czy się złości, płacze, czy cieszy. Wyrazem miłości są też rozsądne ograniczenia popierane własnym przykładem ze strony rodzica. Nie wystarczy prawić kazań o tym jak ważna jest punktualność – jeśli rodzic sam się spóźnia jego działanie jest o wiele silniejszym przekazem niż wypowiedziane wcześniej słowa.
Mało kto z nas świadomie dojrzewał do roli rodzica. Mówi się nawet, że przygotowanie to zaczyna się 20 lat przed pojawieniem się własnego dziecka. Tymczasem wydaje się, że więcej czasu poświęcamy na poznanie obsługi własnego auta, niż na głębsze poznanie swojego dziecka. Uczymy się przepisów ruchu drogowego, zdajemy egzamin na prawo jazdy, zastanawiamy się kiedy dokonać przeglądu, niezbędnych napraw itp. Natomiast w kontakcie z dzieckiem zdarza nam się nawykowo używać klapsów, negatywnych ocen (np. „ty nieuku!”), nieprzyjemnych porównań (np. „Twoja koleżanka to dopiero umie prowadzić schludnie zeszyty, nie to co ty.”). Tłumaczą nas oczywiście różne porażki wychowawcze, które skutecznie zniechęcają od szukania bardziej twórczych rozwiązań czy brak pomysłów, za którym może stać własne nie najszczęśliwsze dzieciństwo. Skoro jednak, jak stwierdzono, uczymy się przez całe życie, również te dorosłe, możemy potraktować wyzwania jakie dostarcza nam własne dziecko jako dobrą odskocznię do własnego dalszego rozwoju.
Jak widać bycie rodzicem jest dosyć wymagające, warto sięgnąć po sprawdzoną pomoc, jaką stanowią książki, na których opiera się program profilaktyczny Szkoły dla Rodziców i Wychowawców. Wymienić tu należy: A. Faber i E. Mazlish pt. „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły”, „Rodzeństwo bez rywalizacji. Jak pomóc własnym dzieciom żyć w zgodzie, żeby samemu żyć z godnością”, „Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci. Twoja droga do szczęśliwej rodziny”, „Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole”, „Jak mówić do nastolatków, żeby nas słuchały. Jak słuchać, żeby z nami rozmawiały” (Wydawnictwo Media Rodzina).
Kto po lekturze wskazanych książek czuje niedosyt lub ma potrzebę aktywnego przećwiczenia proponowanych rozwiązań, może skorzystać z warsztatów Szkoły. Program ich jest przeznaczony dla każdego rodzica, który dąży do nawiązania głębszej relacji ze swoim dzieckiem. Więź oparta na szacunku i bliskości ma moc profilaktyczną – chroni dziecko przed uzależnieniami. Uczestnik zajęć pozna: jak rozpoznawać, wyrażać i akceptować uczucia; jak aktywnie, wspierająco słuchać, motywować dziecko do współdziałania; jak wyrażać oczekiwania i ograniczenia tak, aby były przez dziecko respektowane; jak modyfikować niepożądane lub nieodpowiednich zachowania dziecka, uwalniać dzieci od grania narzuconych im ról w domu i szkole; jak wspierać proces usamodzielniania się dziecka; jak budować realne poczucie własnej wartości dziecka; jak konstruktywne rozwiązywać konflikty.
Rodzice przychodzący na warsztaty dziwią się początkowo, że nie ma wykładów, szybko jednak zaczynają doceniać wartość wspólnych spotkań prowadzonych w atmosferze otwartości, wzajemną wymianę doświadczeń i wspieranie się we wprowadzaniu nowości na grunt relacji rodzinnych. „Moja pięcioletnia córka – wspomina na zajęciach jedna z Mam – spojrzała na mnie w tym tygodniu i powiedziała: >Mamo, jesteś jakaś dziwna, mniej na mnie krzyczysz, to chyba przez te zajęcia na które teraz chodzisz. < Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że mój podniesiony głos ona odbiera już jako krzyk. Od tej pory pilnuje czy co tydzień we wtorek tutaj przychodzę – śmieje się”. Jeden z ojców dzieli się swoimi wrażeniami: „Dzieci ostatnio zrobiły nam niespodziankę – same pozmywały naczynia – a ile wcześniej było o to awantur! – Tym jednak razem, gdy zastaliśmy stertę brudnych naczyń w zlewie, zamiast zabraniać oglądać im telewizji, zorganizowaliśmy małą rodzinną naradę o tym jak szanując nasze różne potrzeby wypełniać prozaiczne obowiązki domowe. Myślę, że to dobra lekcja dla nich na przyszłość, a i ja nie muszę być już rodzinnym policjantem.” Co pomogło tym rodzicom? Być może to, że nikt nie oceniał, gdy popełnili po raz kolejny te same błędy, być może wskazanie im sedna potknięć w kontakcie z dziećmi i zaproponowanie drogi wyjścia, która ocala godność i dziecka, i rodzica.
Mając nadzieję, że w rodzicielstwie możemy się rozwijać przy wykorzystaniu rzetelnej wiedzy opartej o doświadczenia innych rodziców, szukając tego, co najlepsze w nas samych i będąc otwartymi na dobre zmiany mamy możliwość realnie wspierać nasze dzieci i przygotowywać je do wyzwań, o których trudno nam dzisiaj nawet pomarzyć. Ruszajmy dalej z naszymi dziećmi w przygodę zwaną życiem.
Źródło: I Ty możesz zostać dobrym rodzicem [w] Twoja Księgarnia, 3/2009
powrót >>